sobota, 30 listopada 2013

FREE - Brutal Death Metal / Pornogrind / Gore - Część II

Garść płyt udostępnionych przez zespoły do darmowego pobrania:

Kanadyjski:
Cannibal Feast "Cannibal Feast" (2013) EP
1. Chainsaw Abortion
2. A World Of Pain
3. Killing Spree
4. Raped In A Casket
5. Annihilation (Mortician Cover)
Pobierz (TU)

Australijski:
Omnioid "Scupltures Of Malignancy" (2013) EP
1. Oscillating Oblivion
2. Pathogenic Neurosis
3. Sculptures Of Malignancy
4. Earthly Tomb
5. Dissolving Human Existence
6. Cerebral Anomaly
7. Funeral Inception (Suffocation Cover)
Pobierz (TU)

Amerykański:
Vile Disgorgement "Dismantle The Pure" (2013) EP
1. Bodies In The basement 
2. Catatonic Delirium 
3. Dismantle The Pure 
4. Shepherd Of Rot 
5. Eater's Digest
Pobierz (TU)

czwartek, 28 listopada 2013

Warto posłuchać !


Duński:
Satanic Assault Division "March to Victory" (2013)
1. Erasing Religion
2. Fisting The Pope
3. March To Victory
4. Possessed By The Archfiend
5. Terror Regime
6. Blood For Ashur
7. The Bible Will Burn
8. Jehovah's Witness Slaughter
9. Baptized In The Name Of Baal
Posłuchaj (TU)

Peruwiański:
Offensor "Dead Winter Sessions" (2013)
1. Eros 
2. Iniciados en el Vicio Supremos 
3. Worship to the Flesh 
4. Ennegrecido Metal Muerto 
5. La Enfermiza Danza 
6. Seducido por el Incesto 
7. Ansia Infame 
8. The Fall of Deceiving (Spanish Version) 
Posłuchaj (TU)
Kanadyjski:
Blackrat "Whiskey and Blasphemy" (2013)
1. Invocation Of The Horned Rat
2. Whiskey And Blasphemy
3. Primordial Booze
4. Armageddon Slut
5. Beware The Moon
6. Black Thrashing Massacre
7. Crypts Of Sathanas
8. Night Of The Goat
9. Acid Attack
10. Vermin
11. Dead On The Road
Posłuchaj (TU)

FREE - Underground Black Metal - Część II

Garść płyt udostępniona przez zespoły do darmowego pobrania:

Holenderski:
Shackles For A Crown "demo 2013"
1. You'll Die
2. Mental Retribution
3. Loathe
4. Collaborative Improvisation By Shackles For A Crown & Psychomachia
Pobierz (TU)



Grecki:
Guttertrash "2013 Demo" (2013)
1. Memento Mori
2. Suffer The Pain
3. Vital Distress
4. Corrupted Game
Pobierz (TU)





Niemiecki:
Sorh "Hollow" (2013)
1. I
2. II
3. III
4. IV
Pobierz (TU)

Ered Angmar "Aurë Entuluva" (2012)

Grupa Ered Angmar  to mało znana europejskim miłośnikom Black Metalowego nurtu meksykańska horda zafascynowana Tolkienowskimi powieściami. Debiutanckie demo "Tales Of Arda", zrealizowane w 2009 roku, zaprezentowało dość melodyjne, choć surowe, minimalistyczne blackowe brzmienie. W 2012 roku ukazał się pierwszy długogrający "Aurë Entuluva" z 42 minutami muzyki podzielonymi na 9 aktów. Nowym materiałem orkiestra Ered Angmar próbuje obrać drogę ku bardziej epickim odgłosom wojny, choć nadal głęboko zakorzenionych w czeluściach Black Metalowych rytmów.


       "Aurë Entuluva" to połączenie starej szkoły grania i ambientowych klimatów poprzeplatanych zmyślnymi intrami, nie brakuje tu spontaniczności i magii.  Nie jest to kolejny krążek z serii czarne dudnienie ale materiał, który intryguje i wciąga.
Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.


Do pobrania demo ""Tales Of Arda" oraz "Aurë Entuluva" (TU)


środa, 27 listopada 2013

FREE - Black / Death Metal - POLSKA - Część I

Garść płyt udostępnionych przez zespoły do darmowego pobrania:


Zevuv "Demo 2013" (2013)
1. Lands And Fog
2. The Cavern
3. Dementia
Pobierz (TU)






Praesepe "NGC 2632 v M44 " (2006)
1. NGC 2632 V M44 (Instrumental)
2. Dance Of Eternal Madness
3. ...Of My Incomprehension
4. Pretentious Cycle
5. Organism
6. Land Of Tears (Pestilence Cover)
7. Perhaps (Instrumental)
Pobierz (TU)


Praesepe "Vesperae" (2011)
1. Fragrance Of Old
2. A Blackened Shore
3. Idiocy
4. E Pluribus Unum (Instrumental)
5. Fires Of The Calm Sun
6. Fragnance Of Old (Instrumental)
7. A Blackened Shore (Instrumental)
8. Idiocy (Instrumental)
9. Fires Of The Calm Sun (Instrumental)
Pobierz (TU)

Praesepe "Hybrid Creation" (2012)
1. Mars, The Bringer Of War
2. Lord Of The Waste
3. Fragrance Of Old
4. Inamorata
5. Weakness
6. Chain Caterpillar
7. Great Silence
8. Here And Now
Pobierz (TU)

sobota, 23 listopada 2013

FREE - Brutal Death Metal / Pornogrind / Gore - Część I

Garść płyt udostępnionych przez zespoły do darmowego pobrania:


Południowoafrykański:
Displeased Disfigurement "Extermination Process" (2013)
1. Lockdown
2. Eviscerate The Carcass
3. There Will Be Vengeance
4. Default Identity
5. Megalomanic Human Abduction
6. So Bleed It
7. Suck Your Pussy
8. Nausea
9. Fleshpots Of Egypt
10. Refuse Resist (Sepultura Cover)
Pobierz (TU)

Amerykański:
Defiants "A Dark Age" EP (2013)
1. The Executioner (Intro) 
2. Judgement 
3. Dark Age (Ft. Ricky Sotelo) 
4. Valar Morghulis 
5. False Hope 
6. Son Of Thrain
Pobierz (TU)


Amerykański:
Get JIGGY With It "Dance With Me" EP (2013)
1. Dance With Me
2. Enma's Fury
3. Cold Massacre (Feat. Matt McNamara)
4. Inner Torment
5. Death From Above
6. Flea
Pobierz (TU)

FREE - Death Metal - Część I

Garść płyt udestępnionych przez zespoły do darmowego pobrania:

Austryiacki:
Nekrodeus "Putrid Scent Of Grave Perversion"  (2013)
1. Intro
2. Lords of the Nekrothrone
3. Lenore
4. Witchhammer
5. Realms of the Funeral God
6. I.mpaled N.azerene R.apist I.con
Pobierz (TU)


Amerykański:
Apocryphal "Embrace of Death" (2013)
1. Oxidised Flesh
2. Bane of Essence
3. Dissolution in the Midst of Solitude
Pobierz (TU)





Duński:
All The Demons "Pushing it Further" (2012)
1. Mantrallde
2. Pass it or Puff it
3. Alice
4. Push it Further
5. Mother
Pobierz (TU)


All The Demons "LOA" (2011)
1. Blind Man Still Bleeds
2. Jesus
3. Follow Me
4. Mirrors
5. Adore
6. Loa Loa
Pobierz (TU)

piątek, 22 listopada 2013

FREE - Underground Black Metal - Część I

Garść płyt udostępnionych przez zespoły do darmowego pobrania:

Jednoosobowy Black Metalowy projekt z Chorwacji.
Govor "Lucifer" - demo wydane w 2013 roku
1. Mit o noći
2. Bitka na nebu
3. Gospodar tame
4. Ćetvrti element
5. Żrtva paljenica
6. Samozapaljenje
7. Prosvijetljenje
Pobierz (TU)

Niemiecka Black Metalowa załoga.
Thakandar "Shattered" - wydany w 2012 roku
1. Into Abyss
2. Abscondence
3. Godman
4. Spread the Will
5. Underneath
6. Void
Pobierz (TU)

Thakandar "Unleashed" - demo z 2009 roku
1. Built on Bones
2. The Weak will Perish
3. Aftermath
Pobierz (TU)









Reciprocal "New Order Of The Ages"

Reciprocal - (z języka angielskiego) obustronny, wzajemny, odwzajemniony, zwrotny. Właśnie pod taką nazwą od 2007 roku występuje amerykańska piła łańcuchowa wykonująca Technical Death Metal. Kalifornijski Reciprocal ma już za sobą pierwsze demo, pierwszą wydaną w 2009 roku długogrającą płytę, a od teraz może pochwalić się drugim długogrającym krążkiem "New Order Of The Ages". Wypada tu nadmienić, iż zespół udostępnił skompresowane pliki do zakupu na stronach takich jak Amazon, iTunes i wielu innych, a tradycyjną cd zamierza wydać w póżniejszym terminie.


                           70 minut patroszenia w 11 aktach: "New Order Of The Ages" 

       Pierwsze wrażenie po przesłuchaniu płyty jest takie, że Reciprocal gra po prostu bardzo dobrze. Porzadek i harmonia płyty oraz doskonały warsztat techniczny muzyków mogą nawet przeciwnikom nurtu Technical sprawić prawdziwą radość, czystą przyjemność słuchania.
       Prawdziwego klimatu płycie nadają trwające momentami w okolicach dwóch minut intra i outra wplecione w poszczególne akty stanowiące niejako komentarz do przedstawianych wydarzeń. Duże brawa za ten pomysł.
        Gra bębnów, gitar oraz ryk wokalisty są jak nuklearne wybuchy, emanują piekielną energią, powalającą siłą rażenia i mocą. Produkowane dzwięki, wystrzeliwane przez membrany głośników, brzmią klarownie, prawdziwie, mają dobrze wyważoną masę, nic w nich nie poskrzypuje, nic nie dudni.  
       Płyta "New Order Of The Ages" to prawdziwie techniczne Death Metalowe granie wpadające momentami w okolice zarówno Brutal jak i Progressive Death Metalowych klimatów, urzekające sterylną czystością brzmień zagranych z prawdziwą pasją.  Poszczególne utwory utrzymane w podobnej ekspresji i temperamencie tworzą jednolity obraz przywodzący na myśl filmy oscylujące na pograniczu gatunku Gore, niesamowicie brutalne i realistyczne. Szaleńcze tempa bębnów oraz brutalność wokali zestawione z technicznie, a momentami wręcz eksperymentalnie grającymi gitarami tworzą niesamowitą mozaikę dzwieków wręcz opętujących słuchającego.
       Trwające ponad godzinę "New Order Of The Ages" to jak dotąd bezwzględnie najlepsze dzieło kalifornijskiego zespołu, czarujące dynamiką, pomysłami oraz doskonałą realizacją dzwięku. Oby więcej takich krążków.
Tej płyty trzeba posłuchać. Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.


Płyty posłuchasz (TU)

czwartek, 21 listopada 2013

Warto posłuchać !



                     Pyorrhoea "I am The War"                         Astaroth - "Chaosatanas"



            Voidhanger "Working Class Misanthropy"   Seeds Of Iblis "The Black Quran"
                                                                                      

środa, 20 listopada 2013

Valkyrja "The Antagonist's Fire"

Pierwsze skojarzenie pojawiające się w głowie po ujrzeniu okładki krążka "The Antagonist's Fire", nowej płyty szweckiego Black Metalowego giganta noszącego imię Valkyrja, to - Watain wydał nową płytę ?! Choć osobiście nienawidzę porównań, a w szczególności doszukiwania się w dzwiękach wpływów takich czy siakich zespołów, niestety właśnie takie odniosłem wrażenie.
Po trzech latach od wydania długogrającego krążka "Contamination" skandynawska wataha prowadzona przez charyzmatycznego A.L. przybywa porwać nasze dusze nowym materiałem.


                        50 minut przemocy, 7 aktów barbarzyństwa:"The Antagonist's Fire"

       Zarówno rozpoczynający akt "Betrayal Incarnate" jak i okładka zapowiadają przyjście głębokiej ciemności w smaku oraz nastroju płyty, a wypełniające sceniczną przestrzeń dzwięki gitar, bębnów oraz wokalu frontmana od pierwszych sekund nie pozostawiają złudzeń, iż mamy do czynienia z kolejnym niesamowicie zrealizowanym materiałem.
       Siedmiominutowy "Yearn To Burn" zagrany w zmiennych tempach, eksplodujący brutalnymi krzykami, napędzany szybkim gitarowym graniem, ukazuje pełną rozpiętość palety dzwięków, którymi zespołu maluje wszystkie zagrane na płycie akty. Piekielne bębny zamieniające się w łagodne perkusyjne granie, oszalałe riffy, na tle których rozbrzmiewają melodyjne gitarowe solówki oraz rozmach i powalająca moc przekazu bezapelacyjnie złapią w swoje szpony każdego miłośnika gatunku.
       Płyta "The Antagonist's Fire" to wiele brzmiących tak samo utworów, utrzymanych w melodyjnym charakterze, podobnych tempach, budujących podobną atmosferę. Doskonała technika gry zespołu słyszalna w każdym najdrobniejszym elemencie, klarowność dzwięków oraz perfekcyjny mastering stawiają dość wysoką poprzeczkę wszystkim próbującym podążać ich śladami. Niestety nowe dziecko szweckiego demona nie rzuca na kolana pomysłowością czy kompozytorskim nowatorstwem, a wręcz rodzi bezpośrednie skojarzenia ze znanymi dziełami innych mistrzów skandynawskiej czarnej sceny.
       Valkyrja z krążkiem "The Antagonist's Fire" ukazuje kolejną twarz szweckiego blackowego grania z wyrażnie powracającymi wpływami Heavy Metalu, tak dziś widocznego na szweckiej blackowej scenie.
Kwintesencja szweckiego Black Metalu. Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.

wtorek, 19 listopada 2013

Supreme Carnage “Quartering The Doomed”

Rok 2010, na niemieckiej Death Metalowej scenie pojawia się zespół Supreme Carnage z krzyczącym, charakterystycznie brzmiącym growlem, wokalistą Jorge.
Rok 2011, zrealizowane zostaje pierwsze demo "A Masterpiece Of Execution", prezętujące światu siedemnastominutowy, rozbity na cztery akty, materiał.
Listopad 2013, na światło dzienne wychodzi pierwszy długogrający krążek niemieckiej bestii “Quartering The Doomed”.




               9 oddechów śmierci, 38 minut makabrycznego tańca: “Quartering The Doomed”

       Bez fanaberii, bez upiększania, prawdziwy Death Metal mogący przypaść każdemu fanowi gatunku do gustu!
       Growl, wydobywający się z ust Jorge rozbrzmiewa z prawdziwą energią, ekspresyjne i przekonywująco, momentami ocierając się o Brutal Metalowe pochrzakiwania, nadaje niesamowitego klimatu poszczególnym utworom.
       Gitary wybuchają pełnym kolorytem dzwięków,  soczyście, wypełniają całą sceniczną przestrzeń  mocno zaznaczonymi tonami. Zmyślne riffy, szybkie tempa, ostro cięte tremola to prawdziwa muzyczna uczta.
      Długogrający “Quartering The Doomed” jest udanym dziełem niemieckiej maszyny o nazwie Supreme Carnage, i pomimo krótkiego stażu na muzycznej scenie wyrażnie przesuwającym zespół w górę listy z hordami grajacymi ten gatunek. Każdy jeden element płyty układa się w bardzo spójną dzwiękową mozaikę, a zaskakująco dobra technika grania, konstrukcja utworów, ekspresja oraz wokal Jorge odciskają swoje piętno i pozostaną w pamięci. Dobrze wyważony dzwięk oraz bardzo sprawny mastering czynią z tego ponad trzydziestominutowego materiału prawdziwą solidną płytę.
      Podsumowując: krążek młodego Supreme Carnage to robiące wrażenie Death Metalowe granie, pełne pomysłów, doskonałej techniki z zapadającym w pamięć wokalem.
Śmiertelnie piękna niemiecka maszyna. Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.


Płyta do posłuchania (TU)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Lembrando Os Mortos "Ritual De Despedida" - demo


Czy coś bardziej może zaskoczyć zagorzałych oponentów Black Metalowej muzyki jak nie fakt ciągłego pojawiania się na deskach demonicznego teatru nowych natchnionych fanatyków gatunku.
"To jest historia półbożka" tymi słowami rozpoczyna swoje pierwsze, zrealizowane w listopadzie 2013 roku, demo "Ritual De Despedida" południowoamerykański Lembrando Os Mortos, stworzony aby "w duchu starego kultu, celebrować śmierć".





              32 minutowy materiał, 4 brazylijskie rytuały:"Ritual De Despedida"

       Otwierający płytę "Ritual De Despedida", trwający ponad osiem minut, to przykład dobrze skonstruowanego, zagranego w różnych tempach i prawdziwą werwą, aktu. Wokal obdarzony ciekawą barwą, niestety momętami ginący za gitarami, nadaje utworowi swoistego smaczku.
       Komputerowa, wybijająca opentańcze rytmy perkusja rzuca dziwne sztuczne światło i choć jest dosyć sprawnie zrealizowana wyrażnie brzmieniowo odbiega od całości.
       "Ritual De Despedida" prezentuje się dość interesująco i jak na debiutancką próbę działalności brzmi zaskakująco dobrze. Lembrando Os Mortos buduje swój styl w materii klasycznych blackowych dzwięków, dodając od siebie nowej melodyjności i aranżacji. Niestety, jak to już z domowymi realizacjami bywa, zabrakło masteringowego obycia.  
Duże brawa. Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.

Demo do pobrania (TU)

sobota, 16 listopada 2013

Beltez "Tod : Part I"

Czy ktoś jeszcze pamięta niemieckiego Beltez ?
Aż dziewięć lat od wydania "Selbstmord" czarnokrzyżowcy zza Odry zbierali siły na nowy materiał i oto w listopadzie Anno Domini 2013 ujrzał światło dzienne długogrający:
"Tod: Part I".
Czy tytuł Śmierć: część pierwsza ma nam zasugerować, iż zespół wyrusza na nową krucjatę i w przygotowaniu posiada już materiał na część drugą, a może i trzecią, czy tylko straszy niewiernych, tego nie wiem, ale wiem, że miło znowu usłyszeć prawdziwie czarnie grające Beltez.



                                43 minuty piekła, 6 zmyślnych tortur: Beltez "Tod: Part I"

        Pierwsze uderzenie, kilka taktów i odniosłem wrażenie, iż Dod z resztą swojej orkiestry postanowił opuścić zatęchłe katakumby undergandowego blackowego grania i zagościć na salonach czystych wyrażnie rozróżnialnych dzwięków. Jego doprowadzający do obłędu, wręcz drażniący wokal brzmi niezwykle i absolutnie przerażająco na tle podkręconej i sterylnej wrzawy instrumentów, nadając utworom nieco depresyjnych emocji. Zaskoczył mnie również wyrażnie melodyjny charakter utworów.
        Gitary zabrzmiały pełnią swoich przesterowań, zmyślnymi riffami, oczarowując harmonią i doskonałą przejrzystością. Dość mocno zaznaczone, szybkie, tworzące zgrane i dynamiczne tło dla poszczególnych muzycznych aktów.
        "Der Tod Ist Ein Meister Aus Deutschland" będący coverem punkowego zespołu Slime to dość zaskakujące zakończenie płyty. Zagrany z pomysłem oraz wyrażnie różniącym się wokalem stanowi dziwny dodatek do tworzących dość spójne dzieło pozostałych utworów, trochę to niezrozumiałe.    
        Beltez z nowym dziełem "Tod: Part I" wyrażnie obrał nowy kierunek, choć nie styl, prowadzenia czarnej krucjaty i choć nie zaskakuje nowymi pomysłami pokazuje, iż nadal jest w stanie zaistnieć na blackowym polu bitwy.  Różniący się masteringiem i budową muzycznej sceny od poprzednich płyt zespołu nowy krążek wypada dość dobrze, dokładając kolejną kartę do dziejów niemieckiego Black Metalu.  
"Tod: Part I" to ocierający się o depresyjny klimat blackowy materiał, zagrany emocjonalnie i mocno, bez chwil słabości, równy z dobrze przeprowadzoną realizacją muzycznej produkcji.
Niezła jazda w ciemnościach. Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.

Goatblood "Sadistic Body Rites" - demo

Do zakupu kolejnej płyty zachęciła mnie dość dobrze wyglądająca okładka, przypominająca nieco ryciny ze starych pożółkłych książek o inkwizycji. Zmyślne koło tortur, choć niespotkane przeze mnie w literaturze, kaci, paru dominikanów, a do tego czerwone logo zespołu no i oczywiście tytuł - Sadystyczne Rytuały. Muszę się przyznać, że w swoim obłąkanym popędzie poszukiwania muzycznych uniesień nigdy nie natrafiłem na zespół Goatblood.
Goatblood to niemiecka Black Metalowa orkiestra, powołana do życia przez muzyka z blackowego Genocide posługującego się pseudonimem Chaos, a krążek to drugie wydane w tym roku demo zespołu.

          18 minut sadystycznych rytuałów w  8 aktach, Goatblood "Sadystic Body Rites"

  Muzyka wypływająca z głośników to bezdyskusyjnie old schoolowy Black Metal, przesterowany, surowy i złowrogi, wywierający wrażenie zrealizowanej z niską jakością domowej produkcji.
      "Goatcum Squirt" zamieszczony na demo jako siódmy, zapadający w pamięci beczeniem jagnięcia, to zagrany w zmiennych tempach przegląd umiejętności technicznych i wokalnych zespołu. Napędzany kilkunastosekundowym prawidłowo wyważonym wstępem, rozbrzmiewający pełnią gitarowych pomruków, chrypiącym rykiem wolkali, emanujacy swoja brutalnością prawdziwy old schoolowy kawałek grania.
"Sadystic Body Rites" zaskakuje dobrze skonstruowanymi, zagranymi z odpowiednią mocą i dynamiką, krótkimi utworami. Pomimo uczucia odgrzewania starego kotleta, załodze Goatblood udało sie obdarzyć swoje surowe brzmienie nowym emocjami i ekspresją. Krążek posiada swoisty ciemny klimat zbudowany prostym graniem nisko ustawionego basu oraz próbującym spadać w odchłań wokalem. Ochrypłe przesterowane gitary, wyczuwalne i niekiedy słyszalne przesunięcia palców po strunach nadają utworom szorstkości, tworząc najeżoną kolcami otoczkę.
  Demo "Sadystic Body Rites" to głęboko zakorzenione Black metalowe dzwięki, przywodzące na myśl blużnierców z Von czy początków Beherith, zagrane z pasją i temperamentem, podkręcone nieżle przeprowadzonym masteringiem.
Szorstkie czarne granie. Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.

piątek, 15 listopada 2013

IAD "Inbreed Aborted Divinity"

Sześć lat zajeło niemieckiej, choć dziś stacjonującej w Rumunii, Black/Death Metalowej załodze IAD (Inbreed Aborted Divinity) zebranie materiału na pierwszy, w ich czternastoletniej karierze muzycznej, długogrający album. I oto 28 kwietnia 2013 na stronie zespołu pojawiła się płyta "Inbreed Aborted Divinity", opatrzona przyzwoicie wygladającą złoto-czarną okładką. Zaskakujące, iż płytę udostepniono do darmowego pobrania i to we wszystkich popularnych formatach.




Zaopatrzony w plik bezstratnej kompresji dzwięku, odpalam "Inbreed Aborted Divinity", 7 utworów, 36 minut zanurzania się w piekielnej odchłani.

Pierwszy akt "Marsch der demonischen Legion" to prawdziwe pięć minut marszu złowieszczych, demonicznych legionów, rozlewających się bogatością dzwięków, w spokojnym tempie, emanujących siłą przekazu. Znając wypuszczoną w 2007 roku EP "Penitentiam Agite!", spodziewałem się raczej długich wstępów, typowego dla IAD napędzania utworów, dominujacych wokali i nisko ustawionych instrumentów, ku mojemu zaskoczeniu zalewają mnie technicznie doskonałe dzwięki.
Wokal, a raczej ryk Carola Rovescu, wydobywujący się z jego trzewi, nadaje utworom zdecydowanie grobowego, ponurego nastroju, doskonale wpasowując się i uzupełniając sceniczną przestrzeń. Brutalny, czysty niski growl. Tym razem muzycy postanowili nie nadawać mu wiodacej roli, odnosi się wrażenie, iż jest kolejnym instrumentem zawieszonym delikatnie ponad sceną.  
Bębny grają bardzo przestrzennym dzwiękiem o dużej klarowności, dynamicznie i bardzo absorbująco, pozwalając śledzić najmniejsze ruchy pałkarza, każde muśnięcie talerza. Mają harmonię w dźwięku, żywiołowość, brak im jednak spontanicznośći, są tylko doskonałym technicznym dopełnienem.
Gitary, a gra ich aż cztery, zapełniają każdą lukę wolnej scenicznej przestrzeni, wypełniając ją odpowiednio przesterowanymi dzwiękami, idealnie dają się rozróżnić poszczególne riffy, drobne solówki czy szybkie tremola.
Album "Inbreed Aborted Divinity" to kulturalny, poukładany wywierający bardzo korzystne wrażenie materiał, uderzający estetyką i solidnością, klarownym przekazem oraz klinicznym dzwiękiem. Praca gitar, instrumentów perkusyjnych, wokali, przypomina szwajcarski zegarek, piękny na zewnątrz, doskonały w środku, ale zrobiony przez rzemieślników, pozbawionych emocji, nastroju, skupionych na drobnych subtelnościach. Wszystkie elementy brzmią spójnie, bardzo czysto, nie wybiegają przed siebie, stoją w równym szeregu wyrażnie zaznaczając swoje miejsce. Powolne tempa przeplatane szybszymi wstawkami, wyrażnie rozpoznawalne instrumenty, stanowią prawdziwą ucztę dla uszu. Utwór za utworem, jak ciężkie kolejowe wagony, przesuwa się monotonnym, choć niezanudzającym rytmem, za każdym razem niosąc coś odrobine innego.
Podsumowując: krążek niemieckiego Inbreed Aborted Divinity zaskoczył technicznym graniem, doskonale ustawionymi wokalami, dobrze wyważoną masą dzwięków oraz perfekcyjnym masteringiem.
Doskonała niemiecka maszyna ale bez polotu. Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.

Płyta do posłuchania i pobrania (TU)

Conjuro Nuclear "Luna Llena y Radiación"

Gwałtowny, a może lawinowy postęp w dostępie do żródeł cyfrowych wymusza na poszukiwaczach muzycznych doznań konieczność coraz częstrzego sięgania po bezstratne pliki dzwiękowe, udostępniane przez zespoły do darmowych lub płatnych pobrań. I tak 21 września 2013 pojawiła sie pierwsza długogrająca płyta zatytułowana Pełnia księżyca i promieniowanie - "Luna Llena y Radiación" nagrana przez hiszpańskich konkwistadorów z Conjuro Nuclear.
Znalezienie informacji na temat tego tajemniczego projektu okazuje sie spełzać na niczym, grupa powstała jakiś rok temu i jak sami szuflatkują swoją muzykę wykonuje Black Metal / Ambient.

8 utworów, 32 minuty podróży w nieznane, startuje z katalońskim "Luna Llena y Radiación".

  Muszę się przyznać, że lubię hiszpańskojęzyczne wokale, ich twarde "R" przywodzi na myśl meksykańskie krwawe łażnie z niskobudżetowych horrorów czy też kilka niecenzuralnych słów z języka polskiego. Ale do rzeczy!
Po ładnym, wygłaskanym wstępie "Máscaras de gas", nadchodzi prawie czterominutowy tytułowy "Luna Llena y Radiación", prosty old schoolowy black, z wyrażnie zaznaczonym równym tempem, wysokim szlifowaniem gitarowych riffów, nisko pracującym mocnym basem, przyozdobiony prawie industrialnie brzmiącym wokalem. Ładna zabawa w proste powtarzalne dzwięki, którą można ciągnąć w nieskończoność, zmieniając nieco wysokości i tempa granych elementów.
Uderzająca, przesterowana, pierwszoplanowa gitara, wypełniająca dzwiękiem całe sceniczne powietrze, zagłuszająca nieco resztę blackowej orkiestry, to element, który w każdym ze słuchanych kawałków rozdziera wysokotonowe membrany głośników swoim cudownym stereofonicznym jazgotem, a przy słuchawkowych odsłuchach wbija szpile w sam mózg pomijając uszy.
Perkusyjny zestaw niestety brzmi jak wypluty z komputerowego domowego studia nagrań, bez oczekiwanej werwy, schematycznie, prosto, schowany gdzieś z tyłu sceny za gitarami, klawiszami i do tego przykryty starym bardzo grubym kocem.
Można się spierać nad wyższością gardłowego brzmienia a sztucznie podkręconym wokalem, kto co lubi, ale trzeba przyznać, że hiszpanom udał się ten element. Skrzecząco-szumiące krzyki doskonale wpasowują sie w klimat oraz promieniotwórczy charakter Conjuro Nuclear, napewno zostanie to zapamietane jako wizytówka katalończyków.
        Pierwsze długogrające dziecko o imieniu "Luna Llena y Radiación", wydaje się być próbą pływania w przydomowym basenie i choć próbujący wiedzą jak tę sztukę posiąść, nie mają pojęcia jakim stylem popłynąć. Proste rytmy, wyrażnie odczuwalne szarpnięcia basowych strun, melodyjne riffy, szybkie tremola poprzeplatane pracą instrumentów klawiszowych składają sie na dość miłą mozaikę dla uszu. Zadbano o harmonię, klimat, udało się przekazać emocje, nie można zarzucić braku pomysłu, zabrakło trochę południowej werwy i spontaniczności, ale przede wszystkim ognia, hiszpańskiej korridy, niewyprowadzono byka na plaza de toros, a już na pewno nie wbito mu lancy ani żadnych banderille.
"Luna Llena y Radiación" to połączenie starej dobrej szkoły gitarowego grania, komputerowych korektorów dzwięku z industrialnym wokalem, prostym melodyjnym stukaniem w klawisze sentyzatora, niestety z kompletnie położonym masteringiem.
Ładna hiszpańskojęzyczna próba. Zawsze czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.

Forlorn Winds "The Day The Wolf Swallowed The Sun"


Po raz kolejny przychodzi mi skreślić kilka słów na temat debiutanckiej płyty, a po raz drugi krążka zespołu z nurtu NS Black Metal.
Nakładem wydawnictwa Darker than Black Records ukazała się pierwsza długogrająca płyta formacji Forlorn Winds zatytułowana "The Day The Wolf Swallowed The Sun".
Pierwszym zaskakującym elementem są osobistości, które przyczyniły się do powstania krążka, a są to dobrze znani Panowie Vautrin (ex-Pantheon ) oraz polski akcent, niestrudzony P. (Dark Fury, Benares, Satanachist). Pomimo, iż nie należe do grona zwolenników twórczości obu Panów, połączenie wydaje się być dość intrygujące.
Nie urzekło mnie opakowanie płyty, zniekształcone wilki, z których jeden próbuje przegryżć łańcuch, czy odgryżć sobie ogon, kilka zdjęć muzyków, a wszystko to opatrzone kiepsko wyglądającymi gotyckimi literami. Odniosłem wrażenie, że czegoś zabrakło, jakbym miał w ręku niedokończone dzieło. Trochę ubogie, choć typowe dla Black Metalowej sceny.

Do czytnika cd trafia "The Day The Wolf Swallowed The Sun", 8 utworów, 30 minut ognia.

Bez gry wstępnej, bez pocałunków, mocny typowy wspaniały blackujący jazgot. Panowie z Forlorn Winds, można było się spodziewać, muszą zagrać co najmniej dobrze. Zaskoczeniem, natomiast dla mnie był fakt, że zagrali aż tak dobrze! Na pewno pod względem harmonii dźwięku, jego doskonałym masteringiem, wypełnienia masą, stereofonią, krążek jest na niezłym poziomie. Ale po kolei.
Głos Vautrina zabrzmiał bardzo przekonywująco, z właściwymi i pełnymi polotu podkreśleniami, z charakterystycznym delikatnym akcentem oraz ze zdecydowanym blackowym dynamicznym charakterem. Na wysokim poziomie wzmocnienia głośności nietracącym nic z wyrażistości, doskonale precyzyjnym w czasie i przestrzeni. Brutalnie epicki, prawdziwy, bez niepotrzebnego napompowania, nienarzucający się, okraszony lekkim echem.
Ostre jak brzytwa riffy, eksplodujące tu i tam, nadają utworom wyrażnie melodyjny charakter. Mocno zaznaczone, z odpowiednią zwartością i szybkością, z dużym zróżnicowaniem barw, ale jednk nie wybitne, wyrażnie schematyczne w każdym z poszczególnych utworów.
Zasiadający za bębnami P. to prawdziwy automat, jak symphoniacus z rzymskich galer narzucajacy tempo wioślarzom, równo i niezmiernie dynamicznie nadaje płycie prawdziwie wojowniczy klimat. Nie ma tu miejsca na chwilę oddechu, cały czas do przodu, albo teraz albo nigdy.
Utwór tytułowy to absolutnie brutalna, szybko poruszająca się, pozostawiająca jedynie zgliszcza i spalone ciała swoich wrogów, bestia. Wyczuwalne zmiany tempa, wysokie riffy, piekielne bębny, a do tego emanujący grobowym patosem wokal, to wszystko nie pozostawia złudzeń - wojna, prawdziwa uczta dla serca i uszu.
         "The Day The Wolf Swallowed The Sun" przede wszystkim przykuwa uwagę zdecydowanie dojrzałym i zdyscyplinowanym dzwiękiem, panuje tu porzadek w przekazie, żadnej przypadkowości, album ma przysłowiowego kopa. Cała horda Vautrina odbierana jest jak spójna dobrze naoliwiona maszyna, ekspresyjna, soczysta oraz żywa. Niezwykle rasowe gitary, rozbrzmiewają w pełny i nasycony sposób, choć dla Forlon Winds ważniejsze jest przedstawienie nastroju i emocji, charakteru i melodii niż skupianie się na subtelnościach. Utwory nieco ponad trzyminutowe, miłe nie męczące słuchanie, odniosłem jednak wrażenie powolnego zlewania sie wszystkich ośmiu utworów w jeden. Zabrakło mi czegoś na koniec, muzyka gaśnie niespodziewanie i pozostaje niedosyt, chęć przełożenia krążka na drugą stronę.
Nie będę czarował, że nie znam lepszych płyt, ale zapewniam, banda Forlorn Winds pomimo debiutanckiego albumu, wie jak zapaść słuchaczowi w ucho, a co gorsze dla zagorzałych przeciwników muzyki z nurtu NS Black Metal ochota na ponowne przesłuchanie wciąż powraca.
Ogólnie, charakter brzmienia krążka można streścić w kilku słowach: potężne, spektakularne granie, bez krzykliwych gitar, z pięknie żywiołowymi bębnami oraz znakomicie ustawionym wokalem.
Moim zdaniem wilk połknął słońce. Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.

Temple of Baal "Verses Of Fire"

Jestem właśnie w trakcie rozpakowywania małej przesyłki z francuskim demonem ... to najnowsze długogrające dzieło kultowego Temple of Baal zatytułowane "Verses Of Fire", wydane w ostatnich dniach pażdziernika 2013, czwarte w piętnastoletniej karierze zespołu, wyczekiwane cztery lata od ostatniego "Lightslaying Rituals". Jak możemy przeczytać na stronie zespołu, krążek został zrealizowany przez Andrew Guillotin w Hybreed Studios, a przy wykorzystaniu lampowych wzmacniaczy uzyskano bardziej organiczne, naturalne, złowrogie old schoolowe brzmienie.



"Verses Of Fire", 10 szatańskich wersetów, 60 minut piekielnych płomieni.

Potężne, monstrualne gęsto upakowane dzwięki wypełniające czaszkę, niepozostawiające miejsca na własne myśli, przekonywujący, wręcz opętujący Temple Of Baal. To co Andrew Guillotin uczynił z brzmieniem tej płyty to prawdziwy Meisterstuck. Użycie lamp rzuciło gorące świałto, rozjaśniło i ociepliło dzwięki, wyprowadziło je z mrocznej jaskini, każdy najdrobniejszy element płonie prawdziwym ogniem, to już nie ściana instrumentów, to żywa, poruszająca się i kąsająca bestia.
"Bloodangel" oraz "Golden Wings Of Azazel", drugi i siódmy na płycie, to znakomite zagrane z werwą numery, pełne brutalności i szybkości, podkręcone doskonałym szlifowaniem gitar, szatańską grą na bębnach i oczywiście mięsistym wokalem Oliviera Verrona alias Amduscias.
Nie należe do ortodoksyjnych wyznawców Świątyni Baala i może teraz zostanie na mnie rzucona klątwa, ale w dziewiątym "Serpens Luminus", który jest bardzo dobrym kawałkiem, wyrażnie słyszę, że przewodni gitarowy riff brzmi jak melodia z kreskówki Inspektor Gadżet. Powróćmy jednak do tematu.
  Dziesięciominutowe Ściany Ognia "Walls of Fire", notabene dziesiąty akt na płycie, to doskonały przegląd umiejętności technicznych i kompozycyjnych zespołu. Startujące w wolnym i spokojnym tempie gitary, perkusja wybijająca monotonny rytm przeobrażają się w rozszalałe riffy, mordercze tempo bębniarza, a do tego wszystkiego pozostające w pamięci obłąkańczo brzmiące  "... Possess me ...", czy czegoś więcej nam potrzeba.
  Płyta "Verses Of Fire" utrzymana jest w konwencji muzyki francuskiej światyni demona, nie odbiega od przyjetego przez grupę stylu, jest niezłym kolażem dzwięków malujących jednorodny obraz. Różnorodne kompozycje o bardzo podobnej ekspresji, emocjonalność i temperamencie, tworzące nastrój mrocznego widowiska, mimo iż nie znajdziemy tu pełnych cienia, grobowych aktów. Poszczególne utwory niosą moc i dynamikę, urzekają szatańskim tempem, ogniem, brutalnością wokali. Godzinne wersety ognia, to bezwzględnie bardzo dobrze wykuty kawał metalowego oręża.
  Amduscias i jego załoga z krążkiem "Verses Of Fire" niestety nie wnosi nic nowego w piekielny krąg Black/Death metalowego świata muzyki, a co gorsze, odnosi się wrażenie, że wszystko to już było. Doskonała szkoła grania, kompozycyjne doświadczenie oraz perfekcyjny mastering uklasują ten krążek na dość wysokich pozycjach Top list, ale chyba nie oto w tym wszystkim chodzi.
Prawdziwe wersety ognia. Czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.