środa, 19 października 2022

Human Barbecue "Red Sun Rising"

Recenzja płyty Human Barbecue "Red Sun Rising"
No dobrze, już dobrze ... byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie wspomniał o tym albumie.
    Pisząc kilka słów na temat płyty "Dawn of an Eyeless Realm" (TU) grupy Xenotheory, wspominałem że w muzyce z gatunku Slamming panuje istny marazm, a ukazujące się krążki są powielaniem dotychczasowych dokonań bez odrobiny czegoś nowego i słowa te podtrzymuje, ale ... no właśnie. 
    W czerwcu bieżącego roku ukazał się trzeci długogrający album Slamming Brutal Death Metal'owej hordy, o dość przezabawnej nazwie, Human Barbecue, a pojawienie się tej płyty należy odnotować.
    "Red Sun Rising" bo taki tytuł nosi ta pozycja, to bardzo dobrze zagrany i przemyślany materiał, to taka ociekająca niczym nieskrępowaną brutalnością dźwięków krwawa łaźnia ... czyli to co widzicie na okładce płyty znajduje się także w jej wnętrzu. Prawdziwy grill dla naszych uszu i serc, który ucieszy, jak również nasyci każdego miłośnika przypiekanych steków.
    Human Barbecue to belgijskie duo, a ich 34 minuty mało skomplikowanego grania przyozdobione rykami, bo śpiewem to trudno nazwać, Jason'a Lambert'a, jest godne polecenia i zapisania w pamiętniczku, co niniejszym czynię. 


Data wydania: 24/06/2022                                                  
Utworów na płycie: 10 

Posłuchaj (TU)  

sobota, 15 października 2022

Acephalix "Theothanatology"

Recenzja płyty Acephalix "Theothanatology"
Ram pam pam ... ram pam pam ... ram pam pam 
Jeśli lubicie lekko wchodzące rytmy to będzie wam się podobało.
... pam pam ... i głowa się kołysze.
    Całkowicie przypadkiem wpadłem na wypuszczony w ostatnim dniu września album "Theothanatology", pochodzącego z Kalifornii, Death Metal'owego Acephalix, a że lubię komiksy Asterix i Obelix, to jak mogłem nie posłuchać zespołu, którego nazwa świetnie by pasowała do imienia jednej z postaci. Nie zawiodłem się.
    Muzyka zarejestrowana na płycie, przypomnę że mówimy o Death Metal'u, to prosta dziecięca kreskówka, którą można posłuchać między głównymi posiłkami, lub z powodzeniem grać na festynach ku uciesze publiczności i nie piszę tego ze złośliwości, ale takie właśnie odniosłem wrażenie. 
    "Theothanatology" to 31 minut słabego przedstawienia, utrzymanego w rytmicznych uderzeniach bębniarza z całą masą rytmicznych gitarowych riffów i to wszystko przybrane rytmicznie prowadzonymi wokalami, a jeżeli mało użyłem słowa rytmiczny to tylko dlatego, aby was nie zniechęcać. 

*wisienka na torcie: 
               "Theothanatology" to czwarty długogrający album w dorobku Acephalix, a że niejednemu przypadnie do gustu, dajcie znać jak pozostałe trzy, bo ja tego przesłuchać nie dam rady. 


Data wydania: 30/09/2022                                                  
Utworów na płycie: 8

Posłuchaj (TU)  



środa, 12 października 2022

Xenotheory "Dawn of an Eyeless Realm"

 Dawno nie było żadnego albumu z gatunku Slamming ... no to jest.

Recenzja płyty Xenotheory "Dawn of an Eyeless Realm"
Zacznijmy od dużego C - ten album jest absolutnie fantastyczny ... nie fenomenalny, bo do tego mu dużo brakuje, ale właśnie fantastyczny!
    Już od paru dobrych lat na rynku muzyki opisywanej jako Slamming nie wydarzyło się nic istotnego co byłoby godne uwagi, co tchnęłoby życie i odświeżyło wizerunek tej niszowej aczkolwiek interesującej formy muzycznej ekspresji. Panował istny marazm, a ukazujące się płyty był powielaniem dotychczasowych dokonań bez odrobiny czegoś nowego, czegoś co skłoniłoby do przystanięcia i dłuższego wsłuchania się w te obłąkańcze rytmy.
    I oto jest, z serca Francji, Paryża, doleciały dźwięki, które rzuciły światło na zaczynającą pokrywać się pleśnią półkę z Slamming'owymi doznaniami. 
    24 czerwca trzyosobowa formacja Xenotheory wypuściła na rynek album "Dawn of an Eyeless Realm" opatrzony ostrzegającym napisem Uwaga Slamming Deathcore, a że nie taki mi diabeł straszny postanowiłem tam zaglądnąć.
    Prawie 37 minutowy materiał okazał się być jak zanurzanie w jakiejś bliżej nieokreślonej cieczy, podczas którego opętujące mózg dźwięki przywodziły na myśl coś co chyba można usłyszeć tylko na sporo oddalonych od Matki Ziemi planetach. Ta muzyka jest jak film z gatunku Science Fiction, ciemny obraz nieludzkich klimatów i raczej nie przypadkiem na okładce płyty znalazła się postać Obcego. Niesamowite doznania.
    Jest jednak jedna rzecz, której mi zabrakło, a mianowicie ciężkich zjazdów tempa, zabierających powietrze breakdown'ów z których słyną Deathcorowe kapele.
    "Dawn of an Eyeless Realm" to nowy rozdział w muzyce opatrzonej przedimkiem Slamming, to album który odciśnie swoje piętno na tym gatunku ... teraz już nic nie będzie takie jak kiedyś ... miejmy nadzieję.
Warto posłuchać – gorąco polecam.

Vive la France! 


Data wydania: 24/06/2022                                                  
Utworów na płycie: 10 

Posłuchaj (TU)  

wtorek, 11 października 2022

Ols "Pustkowia"

     Dostałem list, żałuje że nie w formie papierowej, bo taka forma niesie zarówno zapach jak i charakter pisma nadawcy ... tylko jak mi go wysłać skoro do kontaktu podany jest adres email, no i o ile atrament zawsze można gdzieś znaleźć, to jak zdobyć gęsie pióro? ... ale wracając do tematu; dostałem list, a jako że do dobrego tonu należy odpisywanie na listy, to odpisuję;

Szanowna Pani. 

    Dziękuje za przesłanie promo-packa zawierającego album "Pustkowia", który jak zaznaczono w liście ukaże się 20 października bieżącego roku i będzie czwartym w Pani dorobku, czego pragnę pogratulować.
    Skoro zaliczony zostałem do grona osób mogących zapoznać się z całym materiałem przedpremierowo, za co jeszcze raz bardzo dziękuję, pośpiesznie założyłem słuchawki, odpaliłem załączone pliki, a to co usłyszałem i poczułem, w tych kilku słowach postaram się opisać.
    Zacznijmy od technikaliów, a więc jak ja to robię.
    
Recenzja płyty Ols "Pustkowia"
    Przyjęło się nie oceniać książki po okładce, a ja jako pierwszą oglądam właśnie okładkę, aby móc wykoncypować co artysta miał na myśli, ile pracy i pasji zostało w nią włożone ... tu muszę podkreślić, że o wiele bardziej przemawia do mnie, czy jak kto woli podoba się, propozycja opakowania "Pustkowia", niż obwoluty poprzednich trzech, które jednoznacznie wskazywały, iż ich zawartość skierowana została raczej do miłośników muzyki Black Metal'owej, czy jakichś form Ambient poprzeplatanych pogańskimi rytmami okraszonymi zaklęciami rzucanymi przez czarownicę, co stanowi krok w dobrym kierunku, krok pozostawiający więcej swobody dla ludzkiej wyobraźni.    

... dla porównania 
Recenzja płyty Ols "Pustkowia"
    Następnie przechodzę w stan odsłuchu, czyli formy całkowitego poddania się dźwiękom płynącym ze słuchawek i nie ma większego znaczenia czy słucham ciężkich brzmień, muzyki poważnej, czy wręcz Pop'owych rytmów, rytuał pozostaje niezmienny, słucham w skupieniu.
    W tym miejscu, muszę się przyznać, że nigdy wcześniej nie miałem kontaktu z Pani twórczością w żadnej formie, czy to dźwiękowej, czy też opisanej w recenzjach lub zapowiedziach, a jedyną informacją jaką dysponowałem była ta zawarta w liście, opisująca muzykę Ols jako połączenie wielu gatunków począwszy od Dark Folk'u, poprzez muzykę alternatywną, po fragmenty inspirowane atmosferycznym Black Metal'em, a to wszystko dodawało dodatkowego dreszczu emocji i chęci usłyszenia pierwszych taktów.
    I stało się, impuls elektryczny pobudził do życia membrany w słuchawkach, a te wydobyły z siebie pierwsze dźwięki. Zaczęło się przedstawienie.
    Jako że przyjętą formą mojej odpowiedzi jest list otwarty, nie będę dokonywał wiwisekcji przesłanego mi materiału, bo mogłoby to zostać przez Panią odebrane za nietakt i pozostawię czytających z niedosytem, co może przyczyni się do szerszego sięgnięcia po ten album, ale gdyby kiedykolwiek dane mi było napisać recenzję Pani płyty, to wyglądałaby ona tak:

    Album "Pustkowia" to malownicza podróż w głąb słowiańskiej duszy, to muzyka przypominająca obrazy pędzla naszych starych mistrzów, pełna emocji i pasji, to muzyka przywołująca wspomnienia, wprawiająca słuchającego w zadumę. Piękny wokalny popis okraszony niezliczoną ilością dźwięków, rytmów które gdzieś od zawsze płyną w naszej krwi.

Z wyrazami szacunku.
    Kris

PS

Dla wszystkich tych, którzy tak jak ja nigdy wcześniej nie widzieli. 

... oto Ols czyli Anna Maria Olchawa 

Recenzja płyty Ols "Pustkowia"

... a to jedno z nadesłanych zdjęć promujących album ... podoba mi się

Recenzja płyty Ols "Pustkowia"

... i jeszcze jedno

Recenzja płyty Ols "Pustkowia"

czwartek, 6 października 2022

Patricide "Pura Malum"

Jak ja przeoczyłem tę premierę, to nie mam bladego pojęcia ... ale ... "co się odwlecze, to nie uciecze"

Recenzja płyty Patricide "Pura Malum"
"Pura Malum" drugi długogrający album polskiego Death Metal'owego Patricide.
Czym różni się ten krążek od poprzedniego "Capitis Capri Sancti" wydanego w 2019 roku?
    - niczym ... bo to takie płyty, w których możesz dowolnie pozamieniać utwory, poprzenosić z jednej do drugiej i nikt się nie zorientuje. 
Czy to dobrze, czy źle?
    - a czy to dobrze, czy źle, że nasz rodzimy Vader prawie od czterdziestu lat brzmi i gra tak samo? ... usłyszysz kilka taktów i wiesz, że to musi grać Peter i jego banda. Może muzycy Patricide postanowili iść tą samą drogą i bez większych wygibasów fundować nam solidne Death Metal'owe granie. Czas pokaże.
Czy materiał na "Pura Malum" wart jest uwagi?
    - bezdyskusyjnie ... to bardzo dobrze zaprojektowana i zagrana płyta ... Patricide jest jak lokomotywa, ale ta parowa, rozpędza się i mknie po torach swoimi stalowymi dźwiękami, tylko dym i świst ... nie do zatrzymania! Kawałek po kawałku, metr po metrze, nasyca powietrze Death Metal'em tak czystym, klasycznym, tak dobrze technicznie zagranym, tak bogatym, aż uśmiech sam ciśnie się na usta ... wspaniałe słuchowisko.
Czy nie razi, że teksty są w języku polskim?
    -  a czy kogoś razi, że Till Lindemann z Rammstein śpiewa po niemiecku.
    Album został dobrze zrealizowany, każdy najmniejszy dźwięk jest słyszalny wyraźnie i mocno, jednak trochę brakuje im przestrzeni, powietrza, to taki strumień dźwięku jak snop światła co pada tu i teraz bez rozchodzenia się na boki, czasem przeszkadza bo oślepia, ale za to daje dobrze oświetlony obraz.

    Jeżeli chcesz posłuchać jak powinno się grać czysty Death Metal to "Pura Malum" będzie doskonałym wyborem. Dobra robota Panowie!

Jeżeli nie posiadasz tego albumu w swojej kolekcji ... shame on you!

P.S.
 ... czy refrenem utworu "Pura Malum" są słowa: kura w maju?!? :)


Data wydania: 1/07/2022                                                  
Utworów na płycie: 10 

Posłuchaj (TU)  

poniedziałek, 3 października 2022

Strigoi "Viscera"

    Zanim zaczniesz czytać te kilka słów, musisz usłyszeć ... wyobrazić sobie, że dźwięki są jak farba, którą artysta pokryje rozciągnięte na ramie płótno, ... spojrzeć na muzykę, jak na rzeźbę odlaną z brązu, na każdy jej szczegół i nie być zaskoczonym kiedy jej widok odmieni ... wszystko. 
... a teraz usiądź wygodnie i daj się ukąsić strzydze:


    Zainfekowani? ... skoro tak ... to zabiorę was w dalszą podróż.

Recenzja płyty Strigoi "Viscera"
    Historia ta rozpoczyna się we wrześniu roku 2018, od spotkania dwóch muzyków; Gregora Mackintosh, lidera Doom/Death Metal'owego giganta Paradise Lost oraz Chrisa Casket, basisty jednego z moich ulubionych Black Metal'owych zespołów; Eastern Front
    Po połączeniu sił w formacji Strigoi, już rok później światło dzienne ujrzał ich pierwszy długogrający krążek "Abandon All Faith" - 44 minutowa ociekająca czarnym szlamem dźwiękowa przejażdżka po meandrach ludzkiej duszy. 
    Ostatni dzień września bieżącego roku, nakładem wytwórni Season of Mist, wychodzi kolejna długogrająca płyta, pod doskonale pasującym do zawartości tytułem "Viscera" (w przekładzie na nasze: wnętrzności). Nie będę ukrywał, że czekałem na ten moment, w którym będę mógł odbyć kolejną muzyczną podróż z artystami tego formatu.
    Już pierwsze sekundy "United in Viscera" zaleciały zatęchłym powietrzem wydobywającym się z uwięzionych na płycie dźwięków, powoli, z gracją pogrzebowego karawanu, ciężki cmentarny klimat zaczął wypełniać przestrzeń pomiędzy słuchawkami. Robiło się duszno i ponuro ... i tak pozostało do samego końca.
    Od dawna nie miałem okazji słuchać ponad 46 minut tak gęstych, mięsistych dźwięków, takiego nagromadzenia ciemnej energii, głęboko sięgających muzycznych ciśnień. To naprawdę rzadkość.
    O ile prawie cała płyta utrzymana została w grobowym nastroju, upiornie prowadzony wokal, czy powolne tempa, to pewnym zaskoczeniem są utwory "King of All Terror" oraz "Napalm Frost" - odstające od reszty swoim wręcz Post-Punk'owym brzmieniem ... odnosi się wrażenie, że zostały dopchnięte do krążka. Nie bolą, ale są specyficzne.
    "Viscera" to jedna z najlepszych płyt jakie słyszałem w tym roku. To wręcz teatralne przedstawienie, muzyka opętująca wszystkie zmysły.
Polecam!
 
Album "Viscera" trafi na moją półkę (TU). Zamówiony.


Data wydania: 30/09/2022                                                  
Utworów na płycie: 10 

Posłuchaj (TU)  

sobota, 1 października 2022

Praise The Sun "The Proffer of Light"

Recenzja płyty Praise The Sun "The Proffer of Light"
Widzieliście Marceline Janik, a słyszeliście? Jeżeli nie..., to czas najwyższy nadrobić zaległości.
    Muzyka Melodic Death Metal'owa to nie moja bajka, ale lubię czasem posłuchać Rotting Christ, czy Arch Enemy, tak wiec gdy ukazał się debiutancki długogrający album polskiego Praise The Sun, postanowiłem przyjrzeć się jemu bliżej. 
    Pierwszy "The Curtain of Life" ... wprawił mnie w osłupienie ... fantastyczny wokal, chwytająca melodia, no i wpadający w ucho refren ... nieźle się zapowiadało. 
    Po znacznie brutalniejszym "The Art of Agony", z bardzo dobrą pracą gitar, kolejne zaskoczenie ... "Echoes of Pompeii", z niesamowicie poprowadzonym wokalem, ukazującym pełną skalę głosu Marceliny Janik ... trzeba przyznać, że ma się czym pochwalić!
    Czwarty na płycie znalazł się "Alive", znany z przedpremierowego klipu opublikowanego w sieci ... ładny, ale nie przemawia do mnie. 
    Kolejny "Mistaken Daughter" pomimo całej brutalności, okraszony został dobrą melodyjnością, ciekawy kawałek ... no i raz jeszcze wokal ... wokal, który przypomina mi Nine Luise Piccirillo aka Marder wokalistkę Black Metal'owego Eastern Front i jej intonację zarejestrowaną na płycie "Empire". Brawo za ten utwór!
    Szósty oraz siódmy na liście; "Praise The Sun" i "Anna" są najnudniejsze, takie zagrane bez polotu, pomysłu. Ładne gitary, wokal, no ale ... słabo i odnoszę wrażenie, że te riffy już gdzieś słyszałem ... to chyba przerwa na kawę.
    "The One" i "Eternal Dreams" to powrót na ścieżkę dzikości i melodyjności ... bardzo dobrze skomponowane oraz zagrane, tu muszę pochwalić pracę gitarzystów oraz bębniarza - brawo! 
    "The Art of Harmony" ... nic dodać, nic ująć, po prostu posłuchajcie. 
    No i jest moc! Kończący płytę utwór "Metalheads" z jego szybkością, pomysłowością grania, powinien być kawałkiem promującym tę płytę. Duże brawa! 
    44 minuty z albumem "The Proffer of Light" to prawdziwa przyjemność i pomimo 4 krotnego odsłuchu nadal odczuwam taki sam powiew świeżości, płynący z membran słuchawek, jak przy pierwszym. Te dźwięki są na swój sposób hipnotyzujące! 
    Jeżeli tak będzie grał Praise The Sun na kolejnych krążkach, to wyrośnie nam światowa gwiazda muzki Melodic Death Metal'owej! Jeszcze raz: Duże brawa!
Warto posłuchać – polecam.

    No dobrze ... nie mogłem się oprzeć i właśnie nabyłem Digital Album na stronie Bandcamp ... będzie piąty odsłuch, tym razem plików FLAC :) 

Data wydania: 9/09/2022                                                  
Utworów na płycie: 11 

Posłuchaj (TU)  

poniedziałek, 26 września 2022

Wyrms "Sarkhral Lumænor - La lueur contre les"

Recenzja płyty Wyrms "Sarkhral Lumænor - La lueur contre les"
Jeżeli podobała się Wam płyta "Altuus Kronhorr - La monarchie purificatrice" francuskiego Wyrms, to ich najnowsze dzieło "Sarkhral Lumænor - La lueur contre les fléaux" również przypadnie do gustu.                                            Po pierwszym odsłuchu, bez żadnego zawahania powtórnie puściłem tę płytę, aby jeszcze raz zanurzyć się w atmosferę przypominającą melodyjny Black Metal z połowy lat 90, osadzony w tłumie jazgoczących gitar, czy nieustannej nawalanki bębniarza. Cudowne doznanie. Minuta za minutą, aż do końca tego prawie 43 minutowego albumu, Wyrms uracza nas szybkim tempem, odrobiną melodyjnego chaosu poprzeplatanego gitarowymi tremolo, oraz zdzierającym gardło wokalem Tedd'a. 
    Pomimo, iż wszystkie utwory wydają się być o tym samym napięciu, zagrane tym samym sposobem, trudno odnieść wrażenie przejedzenia, po prostu na tym albumie nie znajdziemy nudy.
    Trzeba również napomknąć, że album został dobrze zrealizowany, dźwięki brzmią wyraźnie i mocno, jest też dla nich dużo przestrzeni, powietrza. Słychać rozmieszczenie poszczególnych instrumentów, wyraźnie czuć poruszające się membrany bębnów, dobrze się tego słucha. Zachęcam do przepuszczenia tych dźwięków przez wzmacniacz lampowy, bo dopiero wtedy zaczynają nabierać dodatkowego światła i ciepła, tworząc przyjemne dla ucha słuchowisko.
    "Sarkhral Lumænor - La lueur contre les fléaux" nie jest najbardziej oryginalnym Black Metal'owym albumem, ale ... z pewnością jednym z zapadających w pamięć.
Warto posłuchać– polecam.


Data wydania: 15/09/2022                                                  
Utworów na płycie: 6

Posłuchaj (TU)  

czwartek, 22 września 2022

Azaab "Summoning The Cataclysm"

Recenzja płyty Azaab "Summoning The Cataclysm"
Kwiecień bieżącego roku - Islamabad, Pakistan ... Azaab (co w tłumaczeniu z języka urdu oznacza udrękę lub agonię) wydał swój debiutancki album "Summoning the Cataclysm"... tak, właśnie ze stolicy Pakistanu pochodzi ten Death Metal'owy zespół. Zaskoczeni?  Jeżeli jeszcze nie ... to powinniście posłuchać!
    Otwierający płytę „Pandemonium Twilight” to pięknie zagrane intro, z wyraźnie wyczuwalnymi naleciałościami arabskich rytmów, lekko usypiające w pozornym poczuciu bezpieczeństwa, by wraz z nadejściem drugiego na liście "Carbon Plague" pogruchotać nam wszystkie kości. Wybuch idealnej mieszanki melodyjności i brutalności, okraszony zapierającymi dech w piersiach riffami. Techniczny wir, tak w skrócie można zdefiniować muzykę prezentowaną przez zespół.
    Kawałek po kawałku, "A Hollow Pact", "Preachers Of Hate" czy "When Worlds Collide" wciągają nas w świat dźwięków zamkniętych w tej 38 minutowej płycie. "The Infernal Citadel" to największa z pereł albumu, zagrana z absolutną wściekłością, to po prostu uderzenie cybernetycznej doskonałości, z wprost wylewającym się kolejnym rozpalonym do białości solo. Riffing karabinu maszynowego. 
    8 na płycie znalazł się cover utworu "The Empty Throne", z albumu "The Negation" naszego rodzimego Decapitated, tyko że ten zagrany przez Azaab nie umywa sie do oryginału, ale co trzeba oddać dość dobrze go imituje. To miłe, że po 18 latach sięgnięto po ten kawałek.
    Azaab nie wymyśla koła na nowo, ale prezentuje świeży, dobrze przygotowany i zagrany materiał, po prostu "Summoning the Cataclysm" to świetny przykład współczesnego Death Metal'u. Całkiem ciekawie zapowiada się przyszłość dla pakistańskiego belzebuba. Zobaczymy.
Warto posłuchać– polecam.

Jeżeli pojawi się LP to na pewno kupię. 


Data wydania: 15/04/2022                                                  
Utworów na płycie: 9

Posłuchaj (TU)      

David Rawlings "Cumberland Gap"

    Filmy Guya Ritchie oglądam od kiedy ukazał się jego pierwszy "Lock, Stock and Two Smoking Barrels", polskim widzom znany pod nietrafionym, bezsensownym tytułem "Porachunki", ale nie o jego twórczości będzie tylko o muzyce, a dokładniej o jednym utworze, który rozbrzmiał w pierwszych minutach filmu "The Gentlemen".  Zapewne fani muzyki filmowej lub folkowej wiedzą, że będzie tu mowa o piosence "Cumberland Gap" pochodzącej z albumu "Poor David's Almanac", a wykonanej przez parę gitarzystów Davida Rawlings oraz Gillian Welch. To właśnie oglądając ten film zetknąłem się po raz pierwszy z tym utworem i tak rozbrzmiał w mojej głowie, że nie miałem innego wyjścia jak zaglądnąć do wujka google aby odszukać wszelkich informacji dotyczących tak frapującej mnie melodii oraz tekstu. Posłuchajcie ...coś jest ukryte w tych prostych rytmach.

    Cumberland Gap to przełęcz położona w paśmie Cumberland w Appalachach, przełęcz która odegrała ważną rolę w historii osadnictwa w Ameryce Północnej, przejście którym podróżowali kupcy i osadnicy ze wschodnich stanów USA do Kentucky. To właśnie o historiach związanych z tym miejscem jest ta ludowa piosenka.
...
Przełęcz Cumberland, to diabeł przełęczy
Tak wszyscy przewodnicy ci powiedzą
Rzeczywiście, może być ciężko
Jeśli to cię nie zabije
Kentucky czeka po drugiej stronie
...
    Wspaniały prosty tekst, pochodzący prawdopodobnie z drugiej połowy XIX wieku, który w swojej historii, począwszy od 1924 roku, doczekał się wielu interpretacji i nagrań (Wikipedia podaje, że aż 36-ciu godnych uwagi).
"Cumberland Gap" to piękna opowieść o utraconej miłości i ciężkich czasach, przedstawiona w rytmach Blues'a skrzyżowanego z mroczną folkową melodią, a jej przesłanie staje się jeszcze bardziej złowieszcze dzięki dudniącemu rytmowi, szaleńczym gitarowym riffom, doprawionym upiornymi harmoniami wokalnymi.
Majstersztyk!

* ciekawostka
- David Rawlings wydobywa swoje charakterystyczne niekonwencjonalne dźwięki z Epiphone Olympic; gitary wyprodukowanej w 1935 roku

... na koniec posłuchajcie ballady "The Weekend" w wykonaniu wspomnianych powyżej muzyków, a w szczególności gitary od 2:45 minuty.




środa, 21 września 2022

Fleshrot "Unburied Corpse"

Recenzja Fleshrot - "Unburied Corpse"

    "Unburied Corpse" to pierwsza długogrająca, choć niespełna 28 minutowa, produkcja teksańskiej czwórki z Fleshrot, kultywującej granie muzyki Death Metal w jej pierwotnym kształcie. Dźwięki gitary, dudniący bas, oraz ryki wokalne, utwór po utworze w najmniejszym stopniu nie zmieniają stylu. Nie znajdziemy tu ani technicznego rozbłysku, ani skomplikowanego grania, jest tylko czysty, prosty w odbiorze Death Metal.

    Gdyby istniała, a raczej nie istnieje, kategoria C muzyki Metal'owej, to płyta ta z pewnością może zostać do niej przypisana, to tak jak z filmami Stevena Seagala w kategorii kina akcji, tylko kto ich nie lubi oglądać?

    "Unburied Corpse" to dobrze skonstrułowany album i choć nie znajdziemy na nim fajerwerków jakoś dziwnie nie można przestać go słuchać.


Data wydania: 1/08/2022
Utworów na płycie: 7


Posłuchaj (TU)

niedziela, 18 września 2022

Behemoth "Opvs Contra Natvram"

16 września br. ukazała się długo wyczekiwana płyta polskiego Death Metal'owego zespołu Behemoth zatytułowana "Opvs Contra Natvram". Przed publikacją albumu zespół wypuścił cztery promujące go utwory, które w głowie niejednego fana musiały zasiać ziarno niepewności, czy po dosyć udanym "I Loved You at Your Darkest", Nergal wraz z zespołem jest w stanie ponownie, już dwunasty raz, miło nas zaskoczyć. 

Projekt graficzny.
    Czerń oraz alabastrowa biel poprzeplatana złotymi ornamentami wywiera nieodparte wrażenie obcowania z czymś niezwykłym, wyjątkowym, a 36-stronicowy booklet (w wersji Lux CD) dodatkowo wzmacnia to wrażenie. Projekt graficzny wykonał artysta-grafik 3D Tony Strss i choć jest na bardzo przyzwoitym poziomie, to niestety do złudzenia przypomina okładkę ozdabiającą album grupy Slayer "God Hate Us All" ... ciekawe, czy takie skojarzenie pojawiło się w głowach artystów i dlaczego mimo to zadecydowano o jej wyborze.

    Intro, bo tak należy odbierać ponad trzyminutowy Post-God Nirvana, wprowadza słuchacza w dosyć niepokojący klimat, w oczekiwanie na dalszą część opowieści, by wystrzelić z całym Behemoth'owym impetem w kolejnym Malaria Vulgata. To jest to na co czekaliśmy, mocno, szybko, wręcz agresywnie, najlepsze utwory z poprzednich płyt przeskakują w myślach, a ciało wypełnia niepohamowana żądza rzucenia się w otchłań dźwięków. I am nothing ... wraz z kopnięciami Inferno, otwierają kolejny na liście, prawie pięciominutowy The Deathless Sun, jeden z czterech utworów znanych przed pojawieniem się albumu, jeden z najjaśniejszych punktów "Opvs Contra Natvram". Szybki, w miarę melodyjny, chwilami pompatyczny, tajemniczy, ale i niezwykle harmonijny. Trochę psychodeliczny. 
    Niestety kolejne; Ov My Herculean Exile, Neo-Spartacus oraz Disinheritance wypadają dość blado na tle pozostałych i choć zawierają bardziej brutalne momenty, są po prostu nudne, odniosłem wrażenie, że dorzucono je dla zapchania czasu. Coś poszło nie tak. 
    Off To War! to kolejny jaśniejszy punkt albumu, wyraźnie w nim słychać pomysły, to po prostu Behemoth'owe granie. Kolejny Once Upon a Pale Horse mnie zaskoczył, bo wciąż słuchałem "Opvs Contra Natvram", ale gdzieś z tyłu głowy dochodziły mnie dźwięki zasłyszane na płytach Nergala, ale z zespołem Me and That Man. Dziwne, ale przyjemne... Metal'owi ortodoksi się pewnie obrażą. 
    Ostatnie dziesięć minut wypełniają Thy Becoming Eternal oraz Versus Christus, oba bardzo ciekawe. Pierwszy, traktuję niejako wprowadzenie, z wyraźnym podziałem na części; szybszą i wolniejszą, w którym to ta druga została lepiej przemyślana i skonstrułowana. Na sam koniec Behemoth wcisnął mnie w fotel. Damski wokal, Nergala szept i czysty śpiew, fortepian!, spokojniej, agresywniej, no i oczywiście dźwięki orkiestry, aż szkoda, że to koniec.
    "Opvs Contra Natvram" to kolejna muzyczna podróż wewnątrz ludzkiej duszy. Całość brzmi dobrze i choć płyta świata nie podbije to kolejna dobra pozycja – jest dość lekka w odbiorze, o ile można albumy z tego gatunku tak opisać. Rozgrzewa emocjami, momentami hipnotyzuje, a chwilami odpycha. Nergal tworzy inteligentną muzykę inspirowaną klasycznymi odmianami Black i Death Metal'u i to niekoniecznie wyłącznie dla zatwardziałych koneserów brutalnych dźwięków.
Warto posłuchać– polecam.

Odsłuch.
    Trzeba przyznać, że album jest doskonale zrealizowany, ma energię, a dźwięki brzmią wyraźnie i mocno, są dobrze osadzone, a jedyne czego im brakuje to większej głębi. Niestety, już od lat albumy z tego gatunku realizowane są jak ściana, bez dostęp powietrza, a szkoda. Powierzenie opieki nad dźwiękami takim tuzom jak Daniel Bergstrand i Joe "Evil Joe" Barresi (znany ze współpracy m.in. z Bauhaus, czy Slipknot) przyniosło oczekiwane rezultaty i album "Opvs Contra Natvram" dość dobrze oddycha. Słychać pogłosy, można wyczuć wibracje oraz podmuchy powietrza, a wszystkie to potęguje się szczególnie słuchając na słuchawkach. Niestety w oczekiwaniu na płytę kompaktową byłem skazany na odsłuch z serwisów streamingowych TIDAL'a oraz Bandcamp'a, gdzie wyraźnie jakością dźwięku królował ten pierwszy. Nie była to gigantyczna różnica, ale istotna dla komfortowego słuchania muzyki.

Zamówiona.Ta płyta trafiła na moją półkę (TU)

Data wydania: 16/09/2022                                                  
Utworów na płycie: 10

Posłuchaj (TU)    
Oficjalna stronia zespołu Behemoth: Behemoth.pl

Płyta "Opvs Contra Natvram", oficjalny kanał Behemoth na YouTube:

Okładka płyty cd w wersji białej.

Okładka płyty cd w wersji czarnej - NOX


czwartek, 8 września 2022

Belphegor - "The Devils"

    Najnowsze austriackie dźwięki to prawdziwy Danse Macabre.

    Jeżeli ktoś uważał, że Belphegor z wiekiem wytraci swój impet, to się srogo pomylił. Helmuth wraz z kolegami niejednokrotnie pokazywał światu swoje zamiłowanie do profesjonalnego i opętańczego łojenia. Na najnowszej płycie, zatytułowanej "The Devils", po raz kolejny zanurza nas w otchłaniach piekieł. Już od pierwszych sekund, rozpoczynających 36 minutową jazdę, odnosi się wrażenie, że lada moment wszystko wokół nas może eksplodować, a w miarę upływu czasu to uczucie tylko narasta. Nie ma skrótów ani litości! Minuta po minucie ... "Totentanz - Dance Macabre" ... "Virtus Asinaria - Prayer" ... Belphegor po prostu nas opętuje - raz szybciej, raz wolniej. 

    "The Devils" to kolejny bardzo udany album, dwunasty w prawie trzydziestoletniej karierze zespołu, pełny brutalności wspaniały Black'ujący jazgot. Czarne wokale, ostre jak brzytwa piskliwe riffy, ... to absolutny gwałt na naszych zmysłach, a jeżeli ktoś ma wątpliwości, niech posłucha austriackiego demona.

Ta płyta trafiła na moją półkę (TU)


Data wydania: 29/07/2022                                                  
Utworów na płycie: 8

Posłuchaj (TU)      

wtorek, 6 września 2022

Nomad - Transmogrification (Partus)

Oglądając tę płytę pod mikroskopem, piękno jej poszczególnych dźwięków oczarowuje, ale jako całość, zlewa się w bezkrztałtną nieokreśloną substancję.

Słowo "Transmogryfikacja" można tłumaczyć jako "zmiana lub przekształcenie się w inny kształt, szczególnie groteskowy lub dziwaczny", natomiast "Partus" to nic innego jak poród. Z zestawienia tych dwóch wyrazów Death Metal'owy Nomad utworzył tytuł wydanego w 2020 roku albumu. Dziewięć lat, bo aż tyle minęło czasu od wydania ostatniej płyty, zostało dosłownie zmarnowane. Na krążku jest tylko jeden utwór "Clouds of Hills", pozostałe 6 nagrań - zamknięte w dość przeciętny kolaż zwany górnolotnie okładką - absorbuje, lecz nie na długo. Ktoś kiedyś napisał: "Transmigration of Consciousness poza zasięgiem ... postawiono wtedy wysoko poprzeczkę." Niech te słowa zastąpią epilog. 

Prawie 33 minuty pustki z małym wyjątkiem  ... jestem rozczarowany


Data wydania: 27/03/2020
Utworów na płycie: 7 

Posłuchaj (TU)
Powstać aby Upaść 

Upaść aby Powstać


- Anno Domini MMXXII