piątek, 15 listopada 2013

Conjuro Nuclear "Luna Llena y Radiación"

Gwałtowny, a może lawinowy postęp w dostępie do żródeł cyfrowych wymusza na poszukiwaczach muzycznych doznań konieczność coraz częstrzego sięgania po bezstratne pliki dzwiękowe, udostępniane przez zespoły do darmowych lub płatnych pobrań. I tak 21 września 2013 pojawiła sie pierwsza długogrająca płyta zatytułowana Pełnia księżyca i promieniowanie - "Luna Llena y Radiación" nagrana przez hiszpańskich konkwistadorów z Conjuro Nuclear.
Znalezienie informacji na temat tego tajemniczego projektu okazuje sie spełzać na niczym, grupa powstała jakiś rok temu i jak sami szuflatkują swoją muzykę wykonuje Black Metal / Ambient.

8 utworów, 32 minuty podróży w nieznane, startuje z katalońskim "Luna Llena y Radiación".

  Muszę się przyznać, że lubię hiszpańskojęzyczne wokale, ich twarde "R" przywodzi na myśl meksykańskie krwawe łażnie z niskobudżetowych horrorów czy też kilka niecenzuralnych słów z języka polskiego. Ale do rzeczy!
Po ładnym, wygłaskanym wstępie "Máscaras de gas", nadchodzi prawie czterominutowy tytułowy "Luna Llena y Radiación", prosty old schoolowy black, z wyrażnie zaznaczonym równym tempem, wysokim szlifowaniem gitarowych riffów, nisko pracującym mocnym basem, przyozdobiony prawie industrialnie brzmiącym wokalem. Ładna zabawa w proste powtarzalne dzwięki, którą można ciągnąć w nieskończoność, zmieniając nieco wysokości i tempa granych elementów.
Uderzająca, przesterowana, pierwszoplanowa gitara, wypełniająca dzwiękiem całe sceniczne powietrze, zagłuszająca nieco resztę blackowej orkiestry, to element, który w każdym ze słuchanych kawałków rozdziera wysokotonowe membrany głośników swoim cudownym stereofonicznym jazgotem, a przy słuchawkowych odsłuchach wbija szpile w sam mózg pomijając uszy.
Perkusyjny zestaw niestety brzmi jak wypluty z komputerowego domowego studia nagrań, bez oczekiwanej werwy, schematycznie, prosto, schowany gdzieś z tyłu sceny za gitarami, klawiszami i do tego przykryty starym bardzo grubym kocem.
Można się spierać nad wyższością gardłowego brzmienia a sztucznie podkręconym wokalem, kto co lubi, ale trzeba przyznać, że hiszpanom udał się ten element. Skrzecząco-szumiące krzyki doskonale wpasowują sie w klimat oraz promieniotwórczy charakter Conjuro Nuclear, napewno zostanie to zapamietane jako wizytówka katalończyków.
        Pierwsze długogrające dziecko o imieniu "Luna Llena y Radiación", wydaje się być próbą pływania w przydomowym basenie i choć próbujący wiedzą jak tę sztukę posiąść, nie mają pojęcia jakim stylem popłynąć. Proste rytmy, wyrażnie odczuwalne szarpnięcia basowych strun, melodyjne riffy, szybkie tremola poprzeplatane pracą instrumentów klawiszowych składają sie na dość miłą mozaikę dla uszu. Zadbano o harmonię, klimat, udało się przekazać emocje, nie można zarzucić braku pomysłu, zabrakło trochę południowej werwy i spontaniczności, ale przede wszystkim ognia, hiszpańskiej korridy, niewyprowadzono byka na plaza de toros, a już na pewno nie wbito mu lancy ani żadnych banderille.
"Luna Llena y Radiación" to połączenie starej dobrej szkoły gitarowego grania, komputerowych korektorów dzwięku z industrialnym wokalem, prostym melodyjnym stukaniem w klawisze sentyzatora, niestety z kompletnie położonym masteringiem.
Ładna hiszpańskojęzyczna próba. Zawsze czekam na kolejną płytę.



P.S. Nie będzie żadnej skali oceny, każda płyta niesie coś innego, a niekiedy jak tsunami wywraca wszystkie skale.

1 komentarz:

  1. Thank you for your review! You can listen new stuff here: http://conjuronuclear.bandcamp.com/album/conjuro-nuclear-2014

    OdpowiedzUsuń